Wiadomości

Mając blisko 4 promile spowodował kolizję

Data publikacji 02.02.2024

Już nie raz pisaliśmy o tym, że każdy, kto wsiada za kierownicę po przysłowiowym „kielichu”, jest zagrożeniem dla siebie, ale i innych uczestników drogi. Tak też się stało dziś w nocy na Sztygarskiej w Bykowinie. 20-letni rudzianin parkując samochód spowodował kolizję, bo miała w swoim organizmie prawie 4 promile alkoholu, a co najgorsze po tym, pojechał dalej do momentu gdy zatrzymali go policjanci.

Chwilę przed północą na ulicy Sztygarskiej, kompletnie pijany kierowca opla wjechał w zaparkowanego citroena. Widział to świadek, który powiadomił policjantów. Po dwukrotnej próbie zaparkowania kończącej się za każdym razem wjechaniem w stojącego citroena, kierowca opla odjechał. Patrol z trójki znalazł go na ulicy Szpaków, siedzącego za kierownicą. Nic dziwnego, że nie była w stanie dalej jechać, ani prawidłowo reagować, z takim wynikiem miał szczęście, że nikomu nic się nie stało. Policjanci po pierwszym badaniu byli zaskoczeni, bowiem 20-letni rudzianin miała prawie 4 promile alkoholu w swoim organizmie. Jego samochód na policyjny parking zabrała pomoc drogowa, a on sam po kolejnych badaniach trzeźwości trafił opiekuńczo do izby wytrzeźwień. Jego upojenie było na tyle duże, że mogło zagrażać jego bezpieczeństwu. Młody rudzianin odpowie teraz przed sądem za przestępstwo kierowania pojazdem mechanicznym w stanie nietrzeźwości, za którego popełnienie grozi kara pozbawienia wolności do dwóch lat oraz utrata prawa jazdy. Ponadto czeka ją również kara, za spowodowanie zagrożenia w bezpieczeństwie ruchu drogowego, czyli kolizję. Pewnie jeszcze tego nie wie, ale ubezpieczyciel obciąży go wszystkimi kosztami związanymi z uszkodzeniami, które spowodował, a to przeważnie nie są małe kwoty.
Kolejny raz apelujemy, szczególnie teraz przed nadchodzącym świętem, nie wsiadajcie za kierownicę po spożywaniu alkoholu, albo nie pijcie go jak planujecie jechać samochodem. Każdy, kto wsiada za kierownicę po przysłowiowym „kielichu”, jest zagrożeniem dla siebie, ale i innych uczestników drogi.

Powrót na górę strony